Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę (Rzym. 1, 20)

Ewolucjonizm i jego zgubne skutki

We współczesnym społeczeństwie wielu ludzi sądzi, że nauka i jej przedstawiciele dowodzą, iż Bóg nie istnieje, a co za tym idzie – nie stworzył otaczającego nas wszechświata. Inni uważają, że nawet jeśli istnieje Bóg, to z pewnością musiał posłużyć się tzw. ewolucją. Termin „ewolucja” (łac. evolutio – rozwinięcie, rozwój) oznacza ciągły proces, polegający na stopniowych zmianach cech gatunkowych kolejnych pokoleń wskutek eliminacji przez dobór naturalny lub sztuczny części osobników z bieżącej populacji. A czym naprawdę jest ewolucja?

Zwolennicy teorii ewolucji próbują dowodzić, że człowiek ewoluował od najprostszej formy życia, poprzez całą gamę tworów i stworzeń, aż do postaci małpy, która była ostatnim z ogniw, nim człowiek stał się znanym nam człowiekiem. Słysząc o ewolucjonizmie, ludzie skłonni są wierzyć, iż „praojcem” ich istnienia był niewiadomego pochodzenia „wielki kosmiczny wybuch”, a końcowy kształt tej wędrówki w stronę człowieczeństwa „nadała” człekokształtna małpa. Tak więc wniosek z tego jest następujący: cała mądrość i doskonałość stworzenia ludzkiej istoty oraz otaczającego ją świata jest dziełem „eksplozji” o niemożliwym do ustalenia pochodzeniu – oraz leśnego zwierzęcia skaczącego po drzewach. Cóż za niedorzeczność, by mienić się „tak mądrym”, a przy tym uważać garść materii i małpę za swych odległych, wielkich przodków? Czyż nie spełnia się tu Słowo Boże, mówiące o ludziach mających możliwość ujrzenia Boga w jego dziełach i jednocześnie odrzucenia przez nich tej szansy? Mienili się mądrymi, a stali się głupi (Rzym. 1, 22).

Jednak czy zjawisko tzw. ewolucji, przy całej swej chwiejnej górze argumentów, dla wielu ludzi nie jest wygodnym do przyjęcia poglądem na życie? Z pewnością tak. Żyjemy bowiem w dobie cywilizacji zbudowanej na fundamencie materializmu i olbrzymiej dążności człowieka do posiadania wszystkiego, co tylko posiadać można, gromadzenia tego i osiągania sukcesu „za wszelką cenę”. Nie ma więc tu miejsca na myślenie o Stwórcy i o potrzebie poszukiwania Go. W myśleniu materialisty brak czasu na dążenie do pokoju i łączności z Bogiem, którego nie może on dotknąć swoją ręką. Wówczas mógłby rozkazywać, by ów „bóg” robił to, co on, człowiek, chce. W tym miejscu zaczyna się też droga związana z tworzeniem wszelkiego rodzaju bałwochwalczych religijnych wizerunków, które wielokrotnie stały się substytutem zastępującym człowiekowi prawdziwego Żywego Boga. Zjawisko to jest starsze niż twórcy samej teorii ewolucji.

Teoria ewolucji zasadzona jest zatem na starym jak świat materializmie i jego sposobach myślenia o człowieku i otaczającym go świecie. Pamiętajmy również, że niejedna zbrodnia i wojna wycelowana przeciw drugiemu człowiekowi, albo też fałszywa ideologia, swymi korzeniami sięgała do tego trującego źródła, jakim jest ewolucjonizm. Także morderczy hitlerowski nazizm niósł ze sobą piętno takiego myślenia. W swej ideologii dążył do wyodrębnienia doskonałej rasy ludzkiej zwanej aryjską, mającej w przyszłości Aryjczyków uczynić panami świata. Założeniem twórców tej ideologii o pogańskich i okultystycznych korzeniach  było stworzenie rasy tzw. nadludzi.  A więc mamy tu do czynienia z próbą swoistego „ewoluowania” wybranej grupy ludzi do wyższej formy niż żyjący na Ziemi człowiek. W tym celu posługiwano się selekcją, wyodrębnianiem ludzi o pewnych fizycznych cechach, które miały (według nazistów) w przyszłości dalej się rozwijać. W działaniach tych nie brakowało inspiracji i porad czerpanych właśnie od okultystów. Ceną za „piekielne plany i marzenia” o nadludziach była śmierć milionów innych ludzi. Ginęli oni na frontach II wojny lub byli bestialsko mordowani w więzieniach i obozach zagłady.

Jak bardzo więc odległy jest ów sposób myślenia od Biblijnego sposobu patrzenia na ludzkie życie? Biblia mówi o potrzebie miłowania bliźniego (niezależnie, kim jest), osobistej skromności, uniżeniu siebie samego, poświęceniu i ujarzmianiu swych pożądliwości ciała. A co najważniejsze dla człowieka – naucza, że ludzkie życie przede wszystkim powinno być podporządkowane woli Bożej.

Cywilizacja Materializmu

Machina marketingowa drapieżnej cywilizacji każdego dnia ciągle pędzi do przodu i na oślep, próbując wszelkimi sposobami wessać nas w swój prąd myślenia i działania. Co chwilę dostarcza się nam rzekomych „dowodów” na to, że jesteśmy ostatnim ogniwem ewolucji, że ciągle musimy dążyć do życiowego sukcesu, że odkrywa się coraz to nowe dowody na nasze pochodzenie od wspomnianego powyżej zwierzęcia i – szerzej – wielkiego kosmicznego wybuchu. Współczesne medialne manipulacje każą ludziom wierzyć, że każdy naukowiec to swego rodzaju „kapłan nauki” oraz specjalista od pierwotnego wybuchu i ewolucji. Tysiące książek i szkolnych podręczników każe nam oraz naszym dzieciom wierzyć, że współcześni naukowcy nie robią nic innego, jak potwierdzają swymi badaniami „wielki wybuch” i małpią filozofię zwaną ewolucją.

Warto jednak wiedzieć, że niektórzy naukowcy żyjący na przestrzeni wieków, reprezentujący różne dziedziny badań, doszli do całkiem odmiennych wniosków niż obowiązujące podręcznikowe teorie o powstaniu człowieka i świata. Sięgając do niektórych biografii badaczy i znawców nauki można zauważyć, iż niejeden z nich początkowo próbował udowodnić, że Bóg nie jest projektantem i twórcą człowieka i otaczającego go świata. Często poprzez wnikliwe pomiary, obserwacje i doświadczenia naukowcy szukali potwierdzenia swych tez. Jednak ostatecznie zazwyczaj dwie postawy charakteryzowały finał ich badań i analiz. Albo mieli jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi, których szukali, albo byli zmuszeni przyznać, że człowiek i wszechświat nie może być dziełem przypadkowych zdarzeń czy też tworem ewolucji. Co ciekawe, nawet niektórzy ewolucjoniści zaczynali się gubić w swych obliczeniach. Oto przykład. Francis Crick, L.M. Murkhin i Carl Sagan, uznani naukowcy z obozu ewolucyjnego, rozpatrując kwestię możliwości powstania człowieka w drodze przypadku, wyliczyli i sami w końcu przyznali, że możliwość (prawdopodobieństwo) wyewoluowania człowieka jedynie w procesie przypadkowym równa jest liczbie 1 : 10 2 000 000 000 (1 do 10 podniesione do potęgi dwóch miliardów). Jest to liczba jak: jedna szansa do jednego z dwoma miliardami zer po tej jedynce… Taka liczba, tzn. jedynka po której występują dwa miliardy zer, wymagałaby do zapisania jej około 10 tysięcy książek, o stu pięćdziesięciu kartkach każda! Możliwość wyrażona liczbą tak ogromną nigdy, przenigdy i w jakikolwiek sposób nie może się wydarzyć z przypadku!

*

Już w odległej przeszłości wnikliwość poszukiwań oraz badania otaczającego nas świata pozwoliły wielu naukowcom dać rzetelne dowody na istnienie bardzo niezwykłego porządku w świecie widzialnym i niewidzialnym wokół nas. Dla nauki ważne są fakty, a te wielokrotnie w miażdżący sposób przeczyły i nadal przeczą teorii ewolucji i koncepcjom materialistów. Wielu z tych, którzy to dostrzegli, pisało o tym w swych rozprawach naukowych, ukazując potęgę i wielką mądrość Stwórcy, który zaprojektował doskonały wszechświat. Niejednego z geniuszy doprowadziło to do miejsca, w którym musiał uniżyć się przed Bogiem i uznać wyższość Jego potęgi i autorytetu nad nauką i rozumem człowieka.

A oto niektóre interesujące cytaty i myśli znanych w świecie nauki odkrywców i badaczy.

Blaise Pascal (16231662) pisał tak: „Jeżeli wierzysz, możesz zyskać wiele: zbawienie i życie pośmiertne, a gdyby Boga nawet nie było – nic nie tracisz. Jeśli zaś nie wierzysz – wiele ryzykujesz, bowiem jeżeli Bóg istnieje – tracisz wszystko”.

Galileusz (1564-1642) – włoski astronom, astrolog, fizyk i filozof, twórca podstaw nowożytnej fizyki. Również on uchylił czoła przed potęgą Boga. Pewnego dnia napisał: „Tylko mania wielkości może nasz niesłychanie słaby umysł czynić sędzią dzieł Bożych i wszystko we wszechświecie, co nie służy naszemu pożytkowi, uważać za próżne i zbędne”.

Johannes Kepler (1571-1630) – niemiecki matematyk, astronom i astrolog, jedna z czołowych postaci rewolucji naukowej w XVII wieku. Najbardziej znany z nazwanych jego imieniem praw ruchu planet. Także i on, widząc gwiazdy, galaktyki i planety, które nie funkcjonują w jakimś bezładnym chaosie, lecz poruszają się z wielką zegarową precyzją, musiał uznać geniusz wspaniałego Bożego projektu. Potem mawiał często tak: „Zanim wstanę od stołu, przy którym przeprowadzałem badania, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wznieść oczy i ręce ku niebu, pokornie śląc do Stwórcy wszelkiej światłości modlitwę: »Wielki jest Bóg nasz i wielka Jego moc, i nieskończona Jego mądrość. Chwalcie Go każde w mowie swojej wy, niebiosa i Ziemio, i Słońce, i Księżycu, chwal Go i Ty duszo moja, Jego Pana i Stwórcę«. […] Wierzę tylko i wyłącznie w służbę Jezusowi Chrystusowi. W Nim jest wszelkie schronienie i pocieszenie”.

Izaak Newton (1642-1727) znany jest jako wybitny angielski fizyk, matematyk, astronom, filozof, historyk. Przedstawił on prawo powszechnego ciążenia, a także prawa ruchu leżące u podstaw mechaniki klasycznej. Przyczynił się do rozwoju rachunku różniczkowego i całkowego. Miał wielki wkład w astronomię i inne dziedziny nauki. Niewielu jednak wie, że był także wnikliwym badaczem Biblii. Pomimo sławy, jaka szła za jego naukowymi odkryciami, to Biblia, a nie nauka była największą pasją Newtona i z niej czerpał siłę duchową i inspirację dla swoich naukowych odkryć. Dlatego między innymi powiedział: „Bóg rządzi wszystkimi rzeczami i wie wszystko o tym, co może być zrobione”. Poświęcał on więcej czasu na studium Biblii niż na naukę, traktując tę drugą jako pewien dodatek do swego życia. Isaak Newton napisał następujące słowa: „Jestem przekonany, że Biblia jest Słowem Bożym, napisanym przez tych, których On inspirował. Studiuję ją codziennie”.

Karol Linneusz (1707-177Smilie: 8) – szwedzki przyrodnik, profesor uniwersytetu w Uppsali. Badając świat przyrody, nie doszukiwał się związków człowieka ze zwierzętami, ale raczej postrzegał swoistą głębię i geniusz Kogoś, kto to wszystko idealnie zaprojektował. We wstępie do swego dzieła „O systemie przyrody” napisał: „Gdy patrzę na słońce i gwiazdy zawieszone w przestrzeni, myślę, że wszystkie te dzieła stworzone noszą na sobie znamię mądrości i potęgi Boga, który napełnia je światłem i życiem…”.

Jean Baptiste Lamarck (1744-1829), francuski naukowiec i biolog, wypowiadał się w podobny sposób: „Istnienie i Wszechmoc Boga stanowią całą wiedzę pozytywną człowieka… Bóg stworzył materię i udzielił jej rozmaitych przymiotów, a będzie ona tak długo istnieć, jak długo się Bogu spodoba”.

Justus von Liebig (1803-1873), znany niemiecki chemik, dzieło stworzenia odczytywał jak niezwykłą księgę napisaną przez genialnego autora: „Ten tylko naprawdę poznać może wielkość i mądrość Stwórcy, kto usiłuje wyczytać Jego myśli w wielkiej księdze zwanej przyrodą”.

Andre Ampere (1775-1836), francuski fizyk i matematyk, zajmował się badaniem zjawiska elektromagnetyzmu. Od jego nazwiska jednostkę natężenia prądu elektrycznego nazwano „amper”. Mimo wielkich odkryć, jakich dokonywał, nie stracił na czujności, widząc w tym, co oglądał, wielki ład i porządek rzeczy, zaprzeczający zjawisku przypadkowości powstania świata. Dlatego powiedział, że: „Jednym z najbardziej przekonywujących dowodów istnienia Boga jest panująca we wszechświecie harmonia i ów przedziwny ład, mocą którego każda żyjąca istota w organach swoich znajduje wszystko, co potrzebne jest jej do utrzymania bytu, do rozradzania się i do rozwoju swoich fizycznych oraz umysłowych zdolności”.

Michel Faraday (1791-1867) – fizyk i chemik angielski, jeden z najwybitniejszych uczonych XIX wieku. Eksperymentator, samouk. Profesor Instytutu Królewskiego i Uniwersytetu w Oksfordzie, pomimo posiadanej wiedzy naukowej nie zapominał o Słowach Biblii, którą znał już od dzieciństwa. Wzbudził zaskoczenie świata nauki, gdy pewnego dnia powiedział: „Zdziwiło was, panowie, żeście usłyszeli z moich ust słowo »Bóg«, lecz zapewniam was, że pojęcie Boga i cześć, jaką mam dla Niego, opieram na podstawach pewnych jak prawdy z dziedziny fizyki.”

Ludwik Pasteur (1822-1895), francuski chemik i prekursor mikrobiologii, którego znamy przede wszystkim jako twórcę szczepionki przeciw wściekliźnie, powiedział: „Im bardziej badam naturę, tym bardziej jestem zdumiony dziełem Stwórcy. Bóg dał niezwykłe cechy swoim najmniejszym stworzeniom”. Godne zastanowienia jest to, dlaczego tak mówił. Czy był zadziwiony tym, co widział przez okular swego mikroskopu, spoglądając na mikroświat? Na przykład, czy dziełem przypadku może być budowa choćby jednej małej bakterii, która posiada własny „minisilnik”, osiągający nawet do 100 tysięcy obrotów na minutę? Taki „minipojazd” zdolny jest do bardzo szybkiego ruchu, tj. zwalniania, przyspieszania oraz zmiany kierunku, posiada czujniki i przełączniki kontrolujące jego pracę. Jaką zawrotną prędkość mógłby osiągnąć taki silnik zbudowany w skali znanych nam silników samochodowych czy odrzutowych? Czy mógłby stawać do wyścigów z najszybszymi samochodami świata? A może ścigałby się z samolotem Concorde, zdolnym osiągnąć prędkość ponad 2 000 km na godzinę? To pytania, które nasuwają się po obserwacji jednej tylko bakterii napędzanej tzw. wicią.

Czyż więc świat stworzony przez Boga, także ten niewidzialny ludzkim okiem, nie jest genialny? Jaka więc filozofia i nauka zdolna jest to podważyć?

James Maxwell (1831-1879), szkocki fizyk i matematyk, autor wielu wybitnych prac z zakresu elektrodynamiki, kinetycznej teorii gazów, optyki i teorii barw, powiedział: „Przyjrzałem się z bliska większości systemów filozoficznych i przekonałem się naocznie, iż żaden z nich rozwinąć się nie może bez zasadniczego pojęcia o Bogu… Boże, który stworzyłeś świat i człowieka, naucz nas badać dzieła Twoje tak, byśmy nad ziemią zapanować mogli, by rozum nasz w służbie Twojej się wzmocnił”.

Benoît B. Mandelbrot (1924 -2010) – francuski matematyk pochodzenia żydowskiego, urodzony w Polsce. Uważał, że otaczający nas świat jest niezwykle uporządkowany i to w sposób matematyczny. Mandelbrot poprzez swe badania udowadniał, iż wszystko składa się z tzw. fraktali, czyli elementów samopodobnych występujących w obrębie każdego obiektu, np. drzewa, kwiatu, skały, oka owada, zbioru fal na wodzie, gwiazd na niebie, a nawet niewidzialnych maleńkich komórek w ludzkim organizmie. To niezwykłe zjawisko, nawet bez znajomości podstaw geometrii fraktalnej, można zobaczyć gołym okiem. Patrząc na przyrodę, widzimy uderzający jej porządek, nadany przez niezwykłą mądrość Stwórcy, niepodobny do układów o przypadkowym charakterze. Nawet obserwując płatek zwykłego śniegu, można być pod wielkim wrażeniem jego wspaniałego projektu. Jakże piękny i niezwykle geometryczny jest ów kryształek lodu. Przez moment mieni się tęczą barw i kształtów, a w chwilę później zmienia się w kropelki wody. Wzory, choć na pozór podobne, to jednak nigdy nie są takie same w drugiej zaobserwowanej śnieżynce. Zjawisko tak ulotne, a jednak i ono świadczy o Bożej chwale w dziełach Pana.

Swymi badaniami i wnioskami o fraktalach w przyrodzie Mandelbrot (i jemu podobni naukowcy) spowodował olbrzymi zwrot w rozumieniu otaczającego nas świata. Od tej pory nawet na zwykły las wielu naukowców nie patrzy jak na chaotyczną masę patyków, igieł czy liści. Teraz widzą w nim uporządkowane i powtarzalne wzory, co pomaga zrozumieć im wiele procesów zachodzących w życiu tej części przyrody. To samo pogłębione podejście dotyczy również niektórych dziedzin nauki, np. badania nad różnymi typami nowotworów. Od czasu zauważenia fraktali pogłębił się rozwój grafiki komputerowej, niektórych elementów budownictwa oraz wzornictwa przemysłowego itp. Fraktale występujące w przyrodzie udowodniły, że zarówno człowiek, jak i otoczenie, w którym żyje, ze światem kosmosu włącznie, jest dziełem niezwykle inteligentnego Autora, który budował wszystko z niewyobrażalną precyzją. Od kosmicznych galaktyk począwszy, a na najmniejszych częściach budowy atomu skończywszy.

Podsumowując nasze rozważania, wyciągnijmy wnioski. Wszystko, co możemy powiedzieć wobec Słowa Bożego oraz tak wielkiej doniosłości licznych oświadczeń naukowców, to – po pierwsze – że Bóg jest autorem i stwórcą człowieka oraz całego pięknego wszechświata. O czym świadczy Biblia już od pierwszego wersetu: Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię (1 Mojż. 1, 1). Po drugie: wszystko, co uczynił w swych dziełach, dokonał przez Chrystusa i dla Chrystusa: Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane  (Kol. 1, 16-17). Po trzecie i najważniejsze: Bóg jest przede wszystkim kochającym Ojcem, który dał swego Syna, Jezusa Chrystusa, jako akt swojej łaski dla każdego człowieka skażonego piętnem grzechu: Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony, dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego (Jan 3, 16-1Smilie: 8).

Rozmyślając o wielkości i cudowności Bożych dzieł, oddawajmy Bogu należną jedynie Jemu Chwałę! W posłuszeństwie i uniżeniu korzystajmy także z Jego Bożej łaski, jaką On okazał nam w Chrystusie Jezusie Panu naszym aż do dnia spotkania z Nim.

Jan Stypuła